
Real Madryt w niedzielę pokonał 3:2 FC Barcelonę w ligowym El Clasico.
Rollercoaster emocji
"Królewscy" dwukrotnie musieli odrabiać straty. Ostatecznie wygrali... po bramce Jude'a Bellinghama w doliczonym czasie gry. Warto mieć w pamięci, że w pierwszej połowie sędziowie nie uznali gola dla Barcelony w dość kontrowersyjnej sytuacji. Zdecydowanie zabrakło w tamtym momencie technologii goal-line, by mieć pewność wobec decyzji arbitra.
Real nigdy nie umiera
Nic dziwnego, że koniec końców bardzo zadowolony może być Carlo Ancelotti. Real najpierw w ciągu tygodnia wyeliminował Manchester City w ćwierćfinałach Ligi Mistrzów. Choć potrzebował na to dogrywki i rzutów karnych. Już wtedy Ancelotti podkreślał, iż "Real Madryt nigdy nie umiera". A tym razem poradzili sobie z odwiecznym rywalem w lidze po walce do ostatnich minut.
– To był kluczowy mecz, dlatego trzeba było go wygrać i to zrobiliśmy i tyle. Idziemy dalej, mamy kolejne spotkania. Teraz, co oczywiste, musimy dobrze odpocząć, ponieważ, jak powiedziałem, to był bardzo wymagający tydzień, ale nie do zapomnienia – mówił Ancelotti po meczu z Barceloną.
Włoski szkoleniowiec przyznał, iż szczególnie wyróżniłby końcówkę tego spotkania w wykonaniu jego drużyny.
– Gol Bellinghama, który zwieńczył nasze zwycięstwo. To był bardzo waleczny, wyrównany, konkurencyjny mecz przeciwko silnemu przeciwnikowi, który próbował dać z siebie wszystko, by kolejny raz otworzyć ligę. Byliśmy w stanie dobrze zarządzić sytuacjami. Dwukrotnie musieliśmy odzyskać mecz i byliśmy w stanie. Na koniec dzięki ostatniemu wysiłkowi, ostatniej kropli energii, którą mieliśmy w tym tygodniu, który pozostanie niezapomniany, byliśmy w stanie strzelić – dodał Ancelotti.
Ancelotti podkreślał również znakomitą atmosferę na stadionie i że Santiago Bernabeu po przebudowie może dawać im wielką przewagę.
Real teraz będzie miał kilka dni przerwy. W piątek zmierzy się z Realem Sociedad na terenie przeciwnika.
Źródło: RealMadryt.pl/własne