W niedzielnych meczach 18. kolejki PKO Ekstraklasy doszło do zaskakujących rezultatów. Na początek Lech przegrał z Piastem 0:1, następnie Legia tylko zremisowała z ŁKS-em 1:1, a na koniec niedzielnych zmagań Jagiellonia pokonała Raków 4:2, co też jest pewną niespodzianką.
Lech przegrywa z Piastem
Pierwszym niedzielnym starciem 18. kolejki PKO Ekstraklasy był mecz Lecha z Piastem. Na papierze gospodarze byli zdecydowanym faworytem, bo rywal w lidze w ostatnich starciach tylko remisował. Dziś goście również celowali w choćby punkt i skupili się na defensywie, a atakiem pozycyjnym grał Kolejorz. Poznaniacy byli jednak nieskuteczni, zarówno w pierwszej, jak i drugiej połowie. Wydawało się, więc że potyczka skończy się podziałem punktów, lecz w samej końcówce w polu karnym gospodarzy Mikael Ishak sfaulował jednego z rywali, a sędzia Karol Arys po analizie VAR wskazał na wapno. Do jedenastki podszedł Patryk Dziczek i pewnym uderzeniem pokonał Bartosza Mrozka. Ostatecznie więc niedzielne granie rozpoczęło się od niespodzianki. Piast pokonał w wyjazdowym meczu Lecha 1:0 i w końcu przełamał swoją serię remisów.
Legia tylko remisuje z outsiderem
W Łodzi ostatni ŁKS podejmował na własnym stadionie Legię. Wicemistrzowie Polski do starcia z outsiderem przystępowali po sensacyjnym odpadnięciu w PP z Koroną. Dziś podopieczni Kosty Runjaica chcieli więc pokazać sportową złość i zwyciężyć z łodzianami. Pierwsza połowa miała jednak dosyć zaskakujący scenariusz, bo spotkanie było bardzo wyrównane i nie było widać drużyny, która miałaby wyraźną przewagę. Tuż przed przerwą natomiast trybuny w Łodzi oszalały, bo gospodarze objęli prowadzenie. Gola do szatni strzelił Jędrzej Zając. Do przerwy więc ŁKS sensacyjnie prowadził z Legią, ale do zwycięstwa była jeszcze daleka droga. Legioniści od początku drugiej połowy rzucili się na rywala i do remisu doprowadzili już w 51. minucie za sprawą Pawła Wszołka. Tym golem oczywiście się nie zadowolili i stwarzali sobie kolejne groźne sytuacje. Byli jednak minimalnie nie skuteczni, co pokazuje kilkukrotne obicie słupka lub poprzeczki. Ostatecznie nie udało im się wcisnąć zwycięskiego gola, a potyczka z ostatnim ŁKS-em zakończyła się remisem 1:1, co z pewnością nie jest dla Legii dobrym rezultatem.
Jagiellonia rozprawia się z Rakowem
Jagiellonia w poprzedniej kolejce wreszcie wygrała z Wartą i przełamała serię dwóch remisów. Dziś podopieczni Adriana Siemieńca liczyli na drugi triumf z rzędu, lecz zadanie na papierze wydawało się trudne, bo ich przeciwnikiem był Raków. Gospodarze jednak od początku narzucili swój styl gry i było widać, że częstochowianie mają z nim problem. W 12. minucie białostoczanie objęli prowadzenie po trafieniu Jose Naranjo. Kibice na trybunach oszalali, ale już w dziesięć minut później uciszył ich Stratos Svarnas, który doprowadził do remisu. Jagiellonia po tym trafieniu jednak się nie podłamała i wciąż atakowała na bramkę Vladana Kovacevica. Opłaciło się, bo w 33. minucie drugie trafienie w tym spotkaniu zanotował Naranjo. Do przerwy gospodarze dosyć niespodziewanie prowadzili z mistrzem Polski 2:1 i byli blisko drugiej wygranej z rzędu. Wydawało się, że po przerwie Raków rzuci się do ataku, lecz od razu na starcie drugiej połowy dostał cios. Przewagę gospodarzy podwyższył Nene i było już 3:1. Sytuacja częstochowian była już bardzo trudna, ale okazało się, że to nie wszystko. Nene pozazdrościł skuteczności Naranjo i w 63. minucie dołożył swoje kolejne trafienie. Jagiellonia prowadziła więc 4:1 i losy spotkania były już rozstrzygnięte. W końcówce meczu jeszcze straty Rakowa zmniejszył Łukasz Zwoliński, ale było to jedyne na co drużynę Dawida Szwargi było stać. Jagiellonia pokonała więc Medaliki 4:2 i zanotowała drugi ligowy triumf z rzędu.
Ekstraklasa Pko ekstraklasa Lech poznań Piast gliwice łks łódź Legia warszawa Jagiellonia białystok Rakow czestochowa