
Trener Brighton odniósł się do swojej wielkiej radości po zwycięskim spotkaniu z Nottingham.
Długa passa przerwana
Brighton zdecydowanie nie może zaliczyć ostatnich tygodni do udanych. Na początku sezonu byli rewelacją ligi i gdzieś po cichu mówiono nawet o włącznie się do walki o Ligę Mistrzów. Jak się okazało, były to za wczesne spekulacje. Przed sobotnią potyczką klub swój ostatni mecz w lidze wygrał 24 września z Bournemouth. Od tego czasu zaliczyli w krajowych rozgrywkach dwie porażki i cztery remisy. To daje łącznie aż sześć spotkań bez zdobytych trzech punktów. W końcu jednak Brighton udało się zwyciężyć (choć po męczarniach), pokonując Nottingham Forest wynikiem 3:2. Starcie obfitowało w wiele emocji i dramaturgii zwieńczonej dużą liczbą bramek, ale też i czerwoną kartką Lewisa Dunka. Kluczowe okazały się dwa trafienia João Pedro, który dotąd miał niestabilną formę.
Nieopanowana radość
Nic więc dziwnego, że włoski trener wybuchł tak wielką radością po ostatnim gwizdku sędziego. Na tyle wielką, że nawet zapomniał uścisnąć dłoni menedżera Nottingham Steve'a Coopera. Oczywiście nie było to zamierzone, co wyjaśnił sam De Zerbi:
- Chcę wyjaśnić naszą celebrację. To były wielkie emocje. W żadnym wypadku to nie był brak szacunku dla przeciwnika, ponieważ jestem przyzwyczajony do życia w świecie futbolu. Natomiast cierpimy z powodu takiej liczby kontuzji. Straciliśmy dwóch zawodników w pierwszej połowie [Fatiego i Lampteya], w dodatku jeden dostał czerwoną kartkę.
Starcie z ekipą z Nottingham zbiegło się również z powrotem Jakuba Modera do pierwszego zespołu po wielu miesiącach nieobecności spowodowanej zerwanymi więzadłami krzyżowymi i wszelkimi dalszymi problemami z rehabilitacją. Powrót Polaka jest dużym wzmocnieniem dla Brighton, które nękane jest dużą liczbą kontuzji:
- Nie jesteśmy przyzwyczajeni do grania tak dużej liczby meczów. Mecz kończyliśmy z jednym zawodnikiem urodzonym w 2005 r., drugim z 2004 r. [Jakub] Moder ostatnie spotkanie rozegrał dwa lata temu, skończyliśmy z nim na lewym obrońcy i Pascalem Grossem na prawym obrońcy. Veltman grał natomiast jako środkowy obrońca.
Wygranie finału Ligi Mistrzów
De Zerbi nie krył tego, że przełamanie to znaczyło dla niego bardzo wiele. Porównał nawet tę sytuację do cieszenia się z wygranego finału Ligi Mistrzów:
- Jestem bardzo dumny z charakteru i postawy, jaką pokazaliśmy w bardzo trudnym momencie. Bez 10 [kontuzjowanych] zawodników Brighton jesteśmy w stanie rywalizować w dwóch rozgrywkach. Zajmujemy siódme miejsce [na tamten moment] w lidze i gramy w grupie w Lidze Europy z Ajaksem, AEK Ateny i Marsylią. Dziś świętowaliśmy, jakby to był finał Ligi Mistrzów i choć to nie była Liga Mistrzów, to sposób, w jaki wygraliśmy mecz z w osłabieniu bez naszego kapitana, był doskonały.
Obecnie Mewy zajmują ósme miejsce w tabeli Premier League i tracą do czołowej czwórki dokładnie sześć punktów. Kolejny mecz rozegrają w niedzielę, kiedy to udadzą się do Londynu, by zmierzyć się z Chelsea.
Premier League Roberto de zerbi Brighton Premier league Moder