
Zaskakujące tłumaczenia sportowca.
Robert Karaś kolejny raz zmaga się z zarzutami dotyczącymi dopingu. Mimo wcześniejszych problemów i sankcji, historia zdaje się powtarzać, rzucając cień na osiągnięcia sportowca.
Zawody na Florydzie - powtórka z historii
W lutym bieżącego roku, Karaś wziął udział w prestiżowych zawodach ultratriathlonu na Florydzie. Nie tylko stanął na podium, ale również ustanowił nowy rekord świata. Jego wynik w pięciokrotnym Ironmanie, gdzie pokonał dystans w czasie 60 godzin, 21 minut i 24 sekundy, budził podziw wśród fanów i uczestników. Jednak za kulisy sukcesu wkradł się cień niepewności, gdy ujawniono, że Karaś ponownie został przyłapany na stosowaniu niedozwolonych środków dopingujących.
Potwierdzenie tych doniesień przyszło niemal natychmiast, wprawiając w osłupienie środowisko sportowe. Międzynarodowa Asocjacja Ultratriathlonu (IUTA), działając zgodnie z obowiązującymi regulacjami, zdyskwalifikowała Polaka na okres dwóch lat, pozbawiając go jednocześnie ustanowionego rekordu.
Jednoznaczny komunikat
Informację o karze potwierdził sam Karaś w mediach społecznościowych. Jednocześnie zaskakująco się tłumacząc.
– Otrzymałem informację z USADA, że w moim organizmie nadal znajdują się pozostałości substancji, które wykryto u mnie po zawodach w Brazylii. Nie miałem możliwości przeprowadzenia badań antydopingowych przed ostatnim startem w USA. To niedozwolone – napisał na Instagramie.
35-latek już w przeszłości był oskarżony o stosowanie dopingu po tym, jak w zeszłym roku został mistrzem i rekordzistą świata na dystansie dziesięciokrotnego Ironmana.