Lakers historycznymi zwycięzcami! LeBron James z kolejnym MVP

Lakers Lead/X

Los Angeles Lakers wygrali pierwszą edycję NBA In-Season Tournament. 

Projekt na 5+

Dzisiaj w nocy zakończyła się pierwsza historyczna edycja NBA In-Season Tournament, czyli nowego pucharu wprowadzonego przez komisarza ligi Adama Silvera. Turniej składał się z sześciu grup (po trzy w każdej z konferencji), z których do ćwierćfinałów wychodzili zwycięzcy, a także najlepsza drużyna z drugiego miejsca (z obu konferencji). Faza pucharowa przebiegała tak, jak znamy ją przykładowo z turniejów reprezentacyjnych w piłce nożnej. Z taką różnicą, że półfinały i finał zostały rozegrane na neutralnym gruncie w Las Vegas. Na przestrzeni całego turnieju wielu graczy chwaliło sam pomysł tych rozgrywek, który w trakcie sezonu regularnego daje nutkę rywalizacji, jaką znamy z play-offów.

Wbrew pozorom nawet drużyny walczące o końcowe mistrzostwo potraktowały ten turniej z dużą powagą. Stawką za zwycięstwo było 500 000 dolarów dla każdego z zawodników. Dla tych największych gwiazd nie są to największe pieniądze, a mimo tego grali niczym w play-offach. Najlepszym przykładem jest już niemal 39-letni LeBron James. Te pieniądze to dla niego zaledwie 1% rocznej wypłaty, a jednak lider Lakers grał na 100%. Dla niektórych zawodników jednak ta kwota jest naprawdę spora. Przykładowo dla Cama Reddisha, który pełni ważną rolę w drużynie, jest to aż 23% jego rocznej pensji, więc mówimy tu o niemałym zysku. 

Zasłużone zwycięstwo

W finale pierwszych historycznych rozgrywek zmierzyli się Los Angeles Lakers z Indianą Pacers. Jeziorowcy przedtem wyeliminowali Phoenix Suns i New Orleans Pelicans, natomiast młodzi gniewni z Indiany pożegnali z kwitkiem faworytów Wschodu Boston Celtics i Milwaukee Bucks. Doświadczenie stało oczywiście za drużyną z Miasta Aniołów i odegrało z pewnością dużą rolę. Jednakże najważniejszą historią tego spotkania była obrona Pacers, a raczej jej brak. Podopieczni Ricka Carlisle'a to specyficzny zespół. Z jednej strony są znani z najlepszej statystycznie ofensywy, a z drugiej strony mają.... najgorszą statystycznie obronę. Więc gdy podjęli Lakers ze świetną defensywą i dobrą ofensywą, to faworyt musiał być tylko jeden. 

I tak też się stało. LAL zdominowało swoich rywali w "pomalowanym" zdobywając tam ponad 80 swoich punktów. Warto wspomnieć, że trafili oni tylko dwie trójki przez cały finał. Anthony Davis ucztował pod koszem, rzucając 41 punktów, zbierając 20 piłek, rozdając 5 asyst i blokując 4 rzuty. Rewelacyjny występ. Takiej linijki fani NBA nie widzieli od ponad 30 lat. Bardzo dobry mecz rozegrali także chory Austin Reaves (28 PTS, 3 AST, 2 REB) oraz LeBron James (24 PTS, 11 REB, 4 AST, 2 STL). Ofensywa Pacers natrafiła na trudny orzech do zgryzienia w postaci przedostania się przez szyki obronne Lakers. Lider Tyrese Haliburton był często podwajany i jego niesamowity wpływ na grę został mocno ograniczony, co przełożyło się na cały zespół. Ostatecznie Jeziorowcy wygrali wynikiem 123:109. 

LeBron z kolejnym wyróżnieniem indywidualnym

LeBron James wygrywa w tym sezonie walkę z czasem. Niedługo obchodzący swoje 39 urodziny gracz prezentuje się świetnie w tej kampanii, pobijając kolejne rekordy i zachwycając swoją rewelacyjną skutecznością (55% FG, 40% 3PT). Co prawda najlepiej w finale zaprezentował się Anthony Davis, ale statuetka MVP była rozdawana na podstawie występów w całym turnieju (włącznie z fazą grupową). A tak się składa, że James na przestrzeni całego turnieju notował średnio 26.4 PTS, 8.0 REB i 7.0 AST, przy czym rzucał na kosmicznej skuteczności 56.8% FG i 60.6% 3PT. To kolejne MVP w karierze jednego z najlepszych koszykarzy w historii.