
Hitowe starcie Arsenalu z Tottenhamem nie zawiodło.
Szlagier na poziomie
To były najbardziej wyczekiwane derby północnego Londynu od wielu lat. Arsenal, który w ostatnich dwóch latach odrodził się pod wodzą Mikela Artety, w 6. kolejce Premier League podjął Tottenham, który od przyjścia trenera Ange Postecoglou jest na fali wznoszącej i prezentuje formę niewidzianą w tej ekipie od czasów Mauricio Pochettino. W takich okolicznościach mecz nie mógł zawieść oczekiwań. I nie zawiódł.
Derby na remis
Spotkanie zakończyło się remisem 2:2. Strzelanie w 26. minucie rozpoczęli Kanonierzy, ale za sprawą obrońcy Kogutów Cristiana Romero, który wpakował piłkę do własnej bramki. Przed przerwą do wyrównania doprowadził Son Heung-min, ale to po zmianie stron zadziały się najciekawsze rzeczy. W 54. minucie po golu Bukayo Saki z rzutu karnego ponownie wyszedł na prowadzenie i cieszył się nim... przez minutę, bowiem rywalizacji status quo kolejny raz przywrócił Son. Ostatecznie wynik nie uległ już zmianie, więc oba zespoły muszą zadowolić się podziałem punktów.
Mocny start sezonu
Na czele Premier League od początku sezonu potentaci narzucili wysokie tempo zmagań. W tabeli z kompletem zwycięstw po sześciu kolejkach liderem jest Manchester City, drugi Liverpool ma punktów 16. a trzecie Brighton 15. Tottenham jest na czwartym miejscu z dorobkiem 14. oczek. Tyle samo zgromadził ich Arsenal, ale ma słabszy bilans bramek, przez co zajmuje niższą pozycję.