
Na otwarcie 32. kolejki Premier League Arsenal zremisował z Southampton 3:3.
Szalone spotkanie
Kibice na Emirates Stadium już w 1. minucie doznali szoku, gdy Aaron Ramsdale podał wprost pod nogi Carlosa Alcaraza, a ten wyprowadził ekipę gości na prowadzenie. Prawdopodobnie jeszcze większy szok przeżyli po upływie kwadransa, gdy drugiego gola dla outsidera ligi strzelił były Kanonier, Theo Walcott. Arsenal obudził się dopiero chwilę później i złapał kontakt po akcji duetu Bukayo Saka - Gabriel Martinelli, ten pierwszy podawał, a drugi pokonywał golkipera gości. Do przerwy jednak już nic się nie zmieniło i utrzymało się minimalne, sensacyjne prowadzenie Świętych.
Od początku drugiej części podopieczni Mikela Artety oczywiście ruszyli do ataku, ale niestety dla nich nie było z tego efektów. Na domiar złego w 66. minucie rywale podwyższyli prowadzenie do dwóch goli. Armel Bella Kotchap przedłużył futbolówkę po dośrodkowaniu z rzutu rożnego, a z najbliższej odległości do siatki skierował ją Duje Caleta Car. Wydawało się, że Arsenal w tym spotkaniu nie ma już szans na jakiekolwiek punkty, ale w końcówce drużyna z Londynu dwukrotnie pokonała Gavina Bazunu. Najpierw bramkę kontaktową sprzed pola karnego strzelił Martin Odegaard, a chwilę do remisu doprowadził Saka. Ostatecznie spotkanie zakończyło się remisem 3:3, z którego żadna z drużyn zadwolona nie będzie.
W środę z City
Sprawa mistrzostwa Anglii może znacznie wyjaśnić się w środę, gdy Arsenal na wyjeździe zagra z Manchesterem City. Obecnie Kanonierzy mają nad The Citizens pięć oczek przewagi, ale główny ich rywal w walce o tytuł rozegrał dwa mecze mniej.