
Niestety, to FC Kopenhaga będzie miała zaliczkę przed meczem rewanżowym z Rakowem Częstochowa.
Częstochowianie mogą mówić o sporym pechu. Przegrali pierwsze spotkanie z Duńczykami zaledwie 0:1 po bramce samobójczej już na początku.
- Za nami emocjonujące spotkanie. Było czuć w zespole bardzo dobrą energię, którą przenieśliśmy na boisko. Plan został zrealizowany na bardzo dobrym poziomie, co ograniczało liczbę wejść rywali w pole karne. Najważniejszy jest wynik. Konta bankowe rywali w przypadku awansu do LM nie będą pamiętały, że goście prowadzili do przerwy, choć nie oddali celnego strzału. Te sytuacje budują w nas pewność, że pojedziemy do Kopenhagi, by wygrać. Postaramy się awansować. Przed nami zadanie trudne, ale wykonalne. Każdy zawodnik w szatni czuł niedosyt po meczu. Będziemy go podsycać. Możemy żałować, że nie wykreowaliśmy więcej sytuacji, bo byliśmy w stanie to zrobić. W poprzednich meczach zawodnicy ofensywni stawali na wysokości zadania, dziś zabrakło błysku - skomentował po meczu Dawid Szwarga, szkoleniowiec Rakowa.
Pierwsze spotkanie mistrzowie Polski musieli rozegrać w Sosnowcu. Za tydzień udadzą się do Kopenhagi.
- Szkoda, że takiego stadionu nie ma w Częstochowie, bo to istotne, kiedy spotykają się dwie wyrównane drużyny, aby mieć za sobą taką falę wsparcia, jaką dziś zgotowali nam kibice. Jeżeli Raków chce być wielkim klubem musi mieć stadion i taki doping, który pcha do przodu. Po meczu powiedziałem zawodnikom, że nic się jeszcze nie zakończyło. Przed nami mecz na wyjeździe z rywalem, z którym możemy nawiązać równorzędną rywalizację i wygrać. To jest jak najbardziej do zrobienia Jestem ciekaw, jaki zespól w Europie pozwolił na tak mało FC Kopenhaga, jak my - podsumował Szwarga.
Liga Mistrzów Fc kopenhaga Dawid szwarga Liga mistrzów Rakow czestochowa