
Po porażce z Jagiellonią Białystok 1:2 trener Radomiaka Radom, Joao Henriques, odmówił odpowiedzi na pytania dziennikarzy na konferencji prasowej i wygłosił ponad sześciominutowy monolog o fatalnym sędziowaniu arbitra głównego Wojciecha Mycia.
"Dobry wieczór Państwu. Na początku chcę państwa przeprosić. Jeżeli chodzi o ten mecz, to ja powiem tylko o swojej opinii na temat przebiegu tego meczu. Nie odpowiem na żadne pytania, bo dziś wydarzyła się ciężka sytuacja. Dziś wydarzyła się sytuacja, która nie ma prawa wydarzyć się na poziomie Ekstraklasy. Ja jestem ojcem, jestem mężem. Mam dzieci, mam rodziców powyżej 80 roku życia i nie mogę sobie pozwolić na to, żebyśmy nie byli szanowani - ja jako trener, moi piłkarze oraz cały klub - czego dzisiaj dopuścił się arbiter tego spotkania. Bo tak naprawdę działy się niesamowite rzeczy z przebiegu tego całego meczu. I my też jako klub i kibice nie zasłużyliśmy na takie traktowanie. To, co się wydarzyło, to już od początku było naprawdę poważną rzeczą" - rozpoczął Joao Henriques.
"Sędzia nie pozwolił nam w żaden możliwy sposób rozegrać tego spotkania. W kontekście takim, że jego zachowanie od samego początku w kontekście do nas było zdecydowanie inne w stosunku do nas niż do piłkarzy Jagiellonii Białystok. A Jagiellonia Białystok nie potrzebuje takich sytuacji, bo jest to dobry zespół. Tak naprawdę chciałbym tylko powiedzieć tylko i wyłącznie odnoście roli sędziego. Jesteśmy smutni, bo my nie zasłużyliśmy sobie na to, w jaki sposób my zostaliśmy dzisiaj pokonani. Arbiter dzisiejszego spotkania jest bardzo inteligentny. Ja też jestem osobą inteligentną i ja widziałem, co się podczas meczu i jeszcze przed nim" - zaznaczył.
"Jako zespół jesteśmy zaskoczeni. I też należy sobie zadać pytanie. To był kolejny mecz, kiedy ten arbiter sędziował takie, jak nie inne spotkanie, więc można to poddać pod wątpliwość. Ja ze swojej strony nigdy nie będę szanował arbitra, który dzisiaj nam sędziował. Ja tak naprawdę nie wiem, czy on jest profesjonalnym sędzią, bo to jaki sposób on się zachowywał w trakcie meczu i przed meczem odbiegał bardzo od tego profesjonalizmu i to jest to, co chciałbym dzisiaj powiedzieć" - powiedział.
"Natomiast my jako klub nie możemy sobie pozwolić na takie rzeczy, które się działy i my musimy szanować wszystkich. I oczekujemy też tego szacunku w drugą stronę. A ja nie będę szanował takich osób, które postępują z nami w taki, a nie inny sposób, bo to, co zrobił sędzia w dzisiejszym spotkaniu jest naprawdę poważne" - podkreślił.
"Zanim pójdę, bo zrobię to, co sędzia. Tylko ja nie ucieknę, bo ja chcę pokazać swoją twarz i bronić swojego zespołu, zawodników i klubów, a sędzia uciekł, bo wiedział, że z przebiegu całych 90 minut nie wyglądało to bardzo dobrze. Ja jestem tutaj, żeby pokazać swoją twarz i bronić swoich zawodników, a dla sędziego to koniec, bo on już tak naprawdę jest w drodze i życie się toczy dalej. Natomiast my nie możemy sobie pozwolić na takie rzeczy, które się działy. No ja jeszcze raz podkreślę, że jestem tutaj, żeby bronić zawodników i klubu. Wykonaliśmy fantastyczną pracę w ciągu całego spotkania. Bardzo dobrze przygotowaliśmy się do meczu, ale niestety nie pozwolono nam, żeby tego zrobić. Bo my w życiu oczekujemy sprawiedliwości. Chcemy sprawiedliwości i tego, żeby decyzje, które są podejmowane, były równe dla wszystkich" - podsumował.
Po porażce 1:2 z Jagiellonią Białystok Radomiak Radom zajmuje czwarte miejsce w tabeli PKO BP Ekstraklasy.
Ekstraklasa Radomiak radom Jagiellonia białystok Ekstraklasa Joao Henriques