
Skoczek najprawdopodobniej zmarł już kilka tygodni temu.
Rozpacz
Wczoraj media obiegła informacja o śmierci Antonina Hajka - byłego skoczka narciarskiego, rekordzisty Czech w długości lotu. Jesienią zeszłego roku sportowiec został uznany za zaginionego, a jedynym tropem w sprawie była Malezja, do której miał się udać na krótko przed zniknięciem.
Tajemnicza sprawa
Trop okazał się być słuszny. Według informacji czeskiego Blesk, ciało Hajka znaleziono właśnie w Malezji, a konkretniej w morzu, niedaleko wybrzeża Langkawi - wyspy oddalonej o około 20 kilometrów od lądu. Ponadto, Czech nie żył prawdopodobnie już od kilku tygodni i nie miał przy sobie dokumentów, co utrudniło identyfikację.
Przyczyna śmierci 36-latka nie jest na tę chwilę znana. On sam uwielbiał surfować, a w trakcie jego pobytu w Malezji morze nie należało do spokojnych. Być może więc doszło do nieszczęśliwego wypadku.