
90 dni trwała przerwa między starym a nowym sezonem we włoskiej ekstraklasie. Pierwsza kolejka wynagrodziła czekanie kibiców, bowiem byliśmy świadkami i sensacyjnych wyników i przepięknych goli. W nowych barwach zadebiutowali Jakub Piotrowski, Nicola Zalewski i Sebastian Walukiewicz.
Sezon rozpoczęły dwa sobotnie spotkania o godzinie 18:30. Na Stadio Lugi Ferraris zespół Patricka Vieiry podejmował Lecce. Genoa mimo znakomitego bilansu z rywalem na własnym stadionie nie potrafiła znaleźć sposobu na zespół z Via Del Mare. Najlepszą szansę w meczu zmarnował Valentin Carboni, który oddał techniczny strzał na dalszy słupek, ale rewelacyjną interwencją popisał się Wladimiro Falcone. Ostatecznie bez goli i pierwszy podział punktów stał się faktem.
Więcej działo się w meczu beniaminka z aktualnym mistrzem Włoch. Naszpikowane gwiazdami Napoli przyjechało na Mapei Stadium, aby sprawdzić formę wracającego po roku przerwy do elity Sassuolo. Przewaga drużyny Antonio Conte była miażdżąca. Pierwszy gol padł już w 17. minucie. Po dośrodkowaniu Matteo Politano gola głową, jakże by inaczej, zdobył Scott McTominay. Po przerwie Napoli nie zwalniało tempa. W 57. minucie do rzutu wolnego podszedł Kevin De Bruyne. Belg oddał sprytny strzał ze stałego fragmentu i pokonał Stefano Turatiego. Dla byłego zawodnika Manchesteru City to był udany debiut, w którym potwierdził swoje ogromne doświadczenie.
Co to najlepsze było jednak przed nami. Na San Siro przebudowany Milan podejmował Cremonese. Faworytem była oczywiście drużyna gospodarzy, która przed sezonem ponownie zatrudniła Massimiliano Allegriego. Beniaminek nie miał jednak zamiaru położyć się przed wyżej notowanym rywalem i też chciał stworzyć sobie szanse do zdobycia gola. Ten moment nadszedł w 28. minucie. Alessio Zerbin dośrodkował w pole karne, a Federico Baschirotto pokonał Mike Maignana uderzeniem głową. Dla środkowego obrońcy była to chwila wyjątkowa, bowiem po kilku latach wrócił do swojego macierzystego klubu i od razu wpisał się na listę strzelców. Jego cieszynka pokazała niesamowitą siłę, jaka w nim drzemie.
Inserimento e incornata perfetta di Federico Baschirotto che sblocca #MilanCremonese 0-1! pic.twitter.com/b2bJhQQOkj
— Lega Serie A (@SerieA) August 23, 2025
Milan po stracie gola ruszył do ataku. Tuż przed przerwą udało się Rossonerim doprowadzić do remisu po strzale głową Strahinji Pavlovicia. Po wznowieniu gry obraz rywalizacji się nie zmieniał. Milan rozkręcał atak za atakiem, oddawał kolejne strzały. Przyszła jednak 61. minuta, Cremonese udało się w końcu przełamać napór rywala. Goście ruszyli lewą stroną, Baschirotto odegrał piętą do Giuseppe Pezzelli, ten dośrodkował w pole karne, a przepięknym uderzeniem nożycami wpakował piłkę do siatki Federico Bonazzoli. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że strzelec gola jest wychowankiem….Interu Mediolan. Jak sam powiedział po końcowym gwizdku – dla niego to wyjątkowa chwila. Milan mimo szczerych chęci i 24 oddanych strzałów przegrał to spotkanie. Sensacja stała się faktem.
Gol vittoria da incorniciare per Federico Bonazzoli! 🖼️😍 #MilanCremonese 1-2 pic.twitter.com/WTDknyjtwA
— Lega Serie A (@SerieA) August 24, 2025
W tym samym czasie toczyło się spotkanie na Stadio Olimpico. Debiutujący w Romie Gian Piero Gasperini chciał udanie rozpocząć nowy etap w swojej karierze i to mu się udało. Giallorossi pokonali Bolognę 1:0 po golu debiutującego Wesleya. Brazylijczyk szalał na skrzydle przez cały mecz. Bez wątpienia jest to transfer na plus. Ogólnie zespół z Rzymu prezentował się znakomicie pod względem organizacji gry. Widać już rękę Gasperiniego, który nie krył zadowolenia po końcowym gwizdku.
Niedziela to również niespodzianki. Pierwsza z nich miała miejsce na Sardynii. Cagliari na swojej ziemi podejmowało Fiorentinę. Na ławkach trenerskich nowe/stare twarze. Rossoblu z Fabio Pisacane, a Viola ze Stefano Piolim. Pisacane to były piłkarz Cagliari, a teraz debiutujący w Serie A trener. Po drugiej stronie również były piłkarz Fiorentiny Stefano Pioli, wracający do Włoch po przygodzie w Arabii Saudyjskiej. Pierwsza połowa była rozczarowaniem. Toskańczycy nie oddali żadnego (!) strzału. Ostatni raz taka sytuacja miała miejsce w 2018 roku i meczu przeciwko Sassuolo. Cagliari natomiast atakowało. Gospodarze nadrabiali sercem i zaangażowaniem. Bardzo dobry mecz rozgrywał Michael Folorunsho, który rok temu był na wypożyczeniu w Fiorentinie. Pierwszego gola zdobyła jednak Viola. Dośrodkowanie wykorzystał Rolando Mandragora. Rossooblu nie poddawali się i od 70 minuty poszli na całość. Swoje szanse miał m.in. Zito Luvumbo, ale między słupkami stał niezawodny David De Gea. Simone Sozza doliczył 6 minut do tego spotkania i to była ostatnia okazja do wyrównania. W 94 minucie Gianluca Gaetano dośrodkował w pole karne, a w powietrzu najlepiej zachował się Sebastiano Luperto i uderzeniem głową ulokował piłkę w siatce. Fiorentina zalicza tym samym falstart i szczęśliwie remisuje 1:1.
Wielkie oczekiwania kibice mieli w stosunku do Como. Zespół Cesca Fabregasa wzmocniony kilkoma dobrymi zawodnikami chce zaatakować europejskie puchary, ale najpierw musi pokonać znane ligowe marki. Na „dzień dobry” Lariani spotkali się z Lazio. Zaskoczenie przyszło już przed meczem. W wyjściowej „11” gospodarzy nie było żadnego włoskiego piłkarza! Lazio natomiast zagrało swoim podstawowym garniturze z poprzedniej kampanii. Inaczej być nie mogło, ponieważ Biancocelesti mają zakaz transferowy. Como rozegrało ten mecz koncertowo mając momentami posiadanie piłki na poziomie 70%. Dwa gole padły w drugiej połowie. Wynik spotkania otworzył Anastasios Douvikas, a kropkę nad „i” postawił Nico Paz, którego strzał z rzutu wolnego będzie zapewne kandydować do gola kolejki.
The magic free kick of Nico Paz 💎🪄#nicopaz #ComoLazio #SerieAEnilive pic.twitter.com/24DSIYkam7
— Como1907 (@Como_1907) August 25, 2025
W niedzielę grał również Juventus. Zespół Igora Tudora podejmował przed własną publicznością Parmę. Trzeba oddać gospodarzom, że rozegrali kapitalne zawody. Dominowali przez cały mecz, oddali 25 strzałów i ani przez chwilę nie czuli zagrożenia ze strony rywala. Juve wygrało po golu debiutującego Jonathana Davida i Dusana Vlahovicia. Dla Serba to była ważna chwila, ponieważ przez całe okienko transferowe mówiło się tylko i wyłącznie o jego słabej formie i najwyższych w lidze zarobkach.
Ostatnia sensacja niedzieli nadeszła w Bergamo. Atalanta w Ivanem Juriciem za sterami podejmowała beniaminka z Pizy. Ku zaskoczeniu wszystkich to goście objęli prowadzenie po samobójczym trafieniu Isaka Hiena. Goście byli stroną przeważającą, zepchnęli Atalantę do defensywy, a La Dea nie potrafiła wejść w swój rytm jaki prezentowała jeszcze sezon temu pod wodzą Gian Piero Gasperiniego. W drugiej odsłonie La Dea wzięła się do pracy i efekty przyszły natychmiastowo. W 50 minucie piłkę w pole karne zagrał Mario Pasalić, a wracający do gry po kontuzji Gianluca Scamacca posłał futbolówkę na dalszy słupek i doprowadził do remisu. Gospodarze dążyli do zwycięstwa, bardzo dobrze prezentował się debiutujący w wyjściowej jedenastce Nicola Zalewski. Polak zagrywał wyśmienite piłki w pole karne, jednak przez brak precyzji kolegów został „okradziony” z co najmniej dwóch asyst. Mimo 21 uderzeń na bramkę rywala Atalanta tylko zremisowała to spotkanie 1:1.
Dokończenie kolejki miało miejsce w poniedziałek. Najpierw na boisko wyszli piłkarze Udinese i Hellasu Werona. Kosta Runjaić i spółka w pierwszej połowie robili więcej wiatru niż stworzyli sytuacji bramkowych. Skuteczność stała na bardzo niskim poziomie, a Hellas prezentował się jeszcze gorzej. Kibice zobaczyli gole w drugiej połowie i oba zdobyte po rzutach rożnych. Najpierw na prowadzenie wyprowadził gospodarzy Thomas Kristensen, a wyrównał wynik Suat Serdar. W 74 minucie na boisku pojawił się Jakub Piotrowski, który przeniósł się do Włoch w letnim okienku. Polak zastąpił Keinana Davisa. Lada chwila w Udinese będziemy oglądać dwóch polskich piłkarzy. W poniedziałek do zespołu dołączył Adam Buksa.
W wieczornym spotkaniu Inter przyjmował w swoich progach Torino. Debiut na ławce Christiana Chivu był imponujący. Inter niczym walec rozjechał ekipę z Piemontu wygrywając aż 5:0. Na listę strzelców wpisywali się Alessandro Bastoni, Marcus Thuram (2 gole), Lautaro Martinez oraz debiutujący Ange-Yoan Bonny. Wysoki wynik to nie tylko dobra gra Interu, ale przede wszystkim fatalne błędy Torino we własnym polu karnym. Marco Baroni ma nad czym pracować.
Serie A Analizy i zapowiedzi meczów Inter Juventus Milan Piotrowski Serie a Walukiewicz Zalewski