
Może od razu zaczynajmy od barażów?
No i mamy to. Długie wyczekiwanie do tych marcowych wieczorów, duża dawka nerwów i wreszcie happy end. Reprezentacja Polski zagra na EURO 2024! Teoretycznie powinniśmy się cieszyć z faktu udziału w kolejnym, wielkim turnieju. Jakiś niesmak jednak pozostanie po tych eliminacjach. I to pewnie na długo.
Przy okazji ostatnich eliminacji biało-czerwoni nie potrafią najwidoczniej “normalnie” zakwalifikować się do głównego turnieju. Tak było niedawno w przypadku mistrzostw świata w Katarze. Wtedy na same baraże wszedł Czesław Michniewicz i jakoś udało się je ugrać. Historia właściwie powtórzyła przy okazji nadchodzących mistrzostw Europy w Niemczech.
Wślizgnęliśmy się last minute na te EURO. Tak to trzeba powiedzieć. Jak ten ostatni podróżnik, który wcześniej czegoś zapomniał i jako ostatni wbiega właściwie na pokład samolotu. A jeszcze minuta i by odfrunął bez niego. Zresztą wiele o tym mówi fakt, że zakwalifikowaliśmy się na ten turniej jako ostatni uczestnik.
W końcu bez pompowania balonika?
A tak serio, to oczywiście – możemy się cieszyć. Jednakże przy obecnym systemie kwalifikacja na EURO to właściwie obowiązek i powinien zostać zrealizowany zdecydowanie wcześniej. Stąd mam głównie niesmak, prawdopodobnie jak większość kibiców reprezentacji Polski.
Patrząc na stawkę uczestników EURO 2024 i to w jaki sposób biało-czerwoni zakwalifikowali się na turniej… nie możemy owijać w bawełnę – jedziemy jako jedni z najsłabszych.
A przecież mamy piłkarzy grających w topowych ligach i na papierze - kadrę lepszą niż niejedna reprezentacja. Trochę się jednak do tego już przyzwyczaiłem przez ostatnie lata. Nie jestem już tak naiwny, jak kiedyś, że skoro mamy zawodników z LaLiga czy Serie A, to mówi o naszej sile. I z góry jesteśmy faworytami w jakimkolwiek meczu.
Mam nadzieję na jedno - jakiekolwiek pompowanie balonika przy okazji tych mistrzostw Europy będzie głupotą. Wielkim sukcesem będzie, jeżeli w ogóle wyjdziemy z grupy z trzeciego miejsca. Francja już na mundialu pokazała nam, o ile jest lepsza od nas. Holendrzy to także jeden z topowych zespołów. Logika podpowiada, że w tym przypadku powinniśmy się w pełni skupić na ugraniu czegoś z Austrią. A i to dla mnie nie jest takie oczywiste, patrząc na ostatnie miesiące w wykonaniu biało-czerwonych. Ale może koniec końców tym razem się pomylę. Chciałbym, żeby mnie wyprowadzili z błędu – tym razem w pozytywny sposób.
Probierz może odetchnąć
Jedno też trzeba stwierdzić – jednym z największych wygranych w tej sytuacji jest Michał Probierz. Przejął kadrę w niemal identycznej sytuacji, gdy robił to Czesław Michniewicz dwa lata temu. Widać, że poprawił w niej atmosferę po Fernando Santosie.
Z Estonią mogliśmy postrzelać, co nieco rozluźniło atmosferę wokół kadry. A już sam mecz z Walią, to prawdopodobnie przebiegł właśnie idealnie według planu Probierza. Nie był to piękny mecz. Ba, po pierwszej połowie przecież nie było celnego strzału. Ale tego wieczora w Cardiff liczył się tylko awans, niezależnie od okoliczności. I to Probierzowi będzie wybaczone.
Probierz może też trochę odetchnąć z ulgą. Pewnie do końca życia nie ucieknie od łatki, że pracę w kadrze dostał po znajomości z Cezarym Kuleszą. Ale w końcu ma argument, iż zapracował na wyjazd z drużyną na EURO 2024. I z perspektywy czasu: wcale nie jestem przekonany, że w tych okolicznościach byłoby to możliwe z Markiem Papszunem.
Chyba tylko jakaś totalna katastrofa na turnieju spowoduje zwolnienie Probierza po nim. Musimy się liczyć z tym, na co nas stać w Niemczech. Poważne rozliczanie jego pracy rozpocznie się tak naprawdę jesienią. Wtedy już nie będzie taryfy ulgowej i każda porażka będzie mu wytykana podwójnie.
Odetchnąć nieco mogą również sami kadrowicze, bo zaoszczędzili sobie kolejnego wstydu, jakim byłby brak awansu na mistrzostwa Europy. W końcu choćby Wojciech Szczęsny zapowiadał, że w przypadku takiego scenariusza zakończyłby reprezentacyjną karierę. Prawdopodobnie odejścia dotyczyłyby jeszcze kilku zawodników. Wstrząs w kadrze na razie został odsunięty w czasie.
Biorąc pod uwagę to wszystko, mam “apel” do UEFA. Da się jakoś zrobić, żebyśmy “skipnęli” cały cykl eliminacji i od razu grali w barażach? Kibice i eksperci w przyszłości zaoszczędzą sobie sporo nerwów.
Artykuły Reprezentacja Polski Euro 2024 Euro 2024 Michał probierz Reprezentacja polski