
Fernando Santos niedawno został zwolniony z posady selekcjonera reprezentacji Azerbejdżanu. Tamtejsi dziennikarze nie ukrywają, że ich zdaniem jego przygoda z ich kadrą była po prostu zupełnym nieporozumieniem.
Azerowie dali się nabrać na "wielkie nazwisko" Santosa, podobnie było z reprezentacją Polski. Efekt również był niemal identyczny - kompletna porażka. Portugalczyk poprowadził zespoł Azerbejdżanu w 11 spotkaniach w których zanotował dwa remisy i dziewięć porażek. Ani razu nie zdobył kompletu punktów, zważając na to i tak dość długo było mu dane pracować. Duże wątpliwości zaczęły pojawiać się wokół jego osoby po blamażu z Islandią w którym przegrali aż 0:5.
Dziennikarze na konferencji prasowej wręcz prosili go o to, aby zrezygnował z funkcji i odszedł z honorem. Bez ogródek Santos miał odpowiedzieć, że nigdzie się nie rusza, bo "ma ważny kontrakt". To jasno pokazało mediom, że dla Portugalczyka liczą się tylko i wyłącznie pieniądze. Na ostateczne zwolnienie przyszło im jednak czekać do remisu 1:1 z Ukrainą. Wtedy oficjalnie podziękowano seniorowi z Portugalii, który otrzymał odprawę i tyle go w Azerbejdżanie widzieli.
Sytuację te skomentował jeden z dziennikarzy - Kenan Mastaliyev, który w rozmowie z portalem WP Sportowe Fakty nie gryzł się w język. - "Fernando Santos był wielką porażką. Był chyba najbardziej haniebnym trenerem, jakiego spotkałem w swojej karierze dziennikarskiej". Widać nie tylko Polacy dali się nabrać.
Mistrzostwa Świata 2026 Azerbejdżan Mistrzostwa świata 2026 Fernando santos