Nawet pięciu piłkarzy może odejść z Zagłębia Lubin! Dyrektor sportowy ujawnia plany [WYWIAD]

Zdjęcie Karolina Kurek
Autor:Karolina KurekDodano:
Zdjęcie Karolina Kurek
Autor:Karolina KurekDodano:
Obrazek newsa : Nawet pięciu piłkarzy może odejść z Zagłębia Lubin! Dyrektor sportowy ujawnia plany [WYWIAD]

Rafał Ulatowski w czerwcu bieżącego roku został nowym dyrektorem sportowym Zagłębia Lubin, które rundę jesienną zakończyło na piątym miejscu w PKO BP Ekstraklasy. 52-latek w rozmowie z mecze24.pl opowiedział o minionym półroczu w nowej roli, planach transferowych klubu, roli wychowanków oraz rezerwowych w składzie. Zabrał również głos ws. przyszłości trenera Leszka Ojrzyńskiego oraz piłkarzy, których kontrakty wygasają za kilka miesięcy. Jakie plany ma klub na najbliższe miesiące? Co z wypożyczonymi piłkarzami? Czy w Lubinie spodziewano się więcej po Rafale Gikiewiczu? Jakie wyzwania stoją przed Zagłębiem w kontekście walki o górną część tabeli Ekstraklasy? Odpowiedzi na te i inne pytania poniżej.

Rafał Ulatowski o pracy w roli dyrektora sportowego

Karolina Kurek, Mecze24.pl: Za Panem pół roku w roli dyrektora sportowego Zagłębia Lubin. Jak ocenia Pan ten czas? 

Dyrektor sportowy Zagłębia Lubin, Rafał Ulatowski: - Jak na absolutnego nowicjusza w tej roli, to myślę, że piąte miejsce na koniec rundy jesiennej jest bardzo dobrym wynikiem. Kreśląc plany przed sezonem, chcieliśmy być lepsi niż w zeszłym sezonie. W ubiegłej kampanii zajęliśmy jedno miejsce nad kreską, mieliśmy absolutnie porażającą niską liczbę bramek, bo strzeliliśmy tylko 33 bramki w całym sezonie, czyli w 34 meczach i naszym celem była przede wszystkim poprawa gry w ofensywie. Musieliśmy zacząć strzelać bramki, żeby gromadzić punkty. Tak się dobrze złożyło, że końcówka rundy jesiennej była mocna w naszym wykonaniu. Ale patrząc przez pryzmat miejsca, jakie zajęliśmy, jakie zwycięstwa odnosiliśmy, to uważam, że dobrze się odnalazłem w tej pracy. Wróciłem do miejsca, w którym kiedyś zaczynałem przygodę trenerską i uważam, że to jest moje miejsce. Tutaj czuję się bardzo dobrze. 

Jak to się stało, że został Pan dyrektorem sportowym? Zagłębie wyszło z taką propozycją czy to Pan zadzwonił do Zagłębia?

- Nie, to Zagłębie. Zawsze jest tak, że to klub szuka osoby na konkretne stanowisko. Chyba, że jak jesteś trenerem, to wiem, że niektórzy działają w ten sposób, że jak im się nie układa tak, jak powinno, to wysyłają CV do klubów. Natomiast w moim przypadku było tak, że zadzwonił do mnie Pan prezes z propozycją spotkania się. To prezes, za którego odszedłem z Zagłębia do reprezentacji Polski w 2008 rok. Przyjąłem zaproszenie, spotkaliśmy się, rozmawialiśmy o różnych sprawach, a w międzyczasie prezes zaoferował mi pracę w roli dyrektora sportowego. Zagłębiu się nie odmawia. Przestawienie się z trenera na dyrektora sportowego nie było wcale takie trudne. Myślę, że mocno pomogło mi w tym przejściu pierwsze spotkanie z trenerem Ojrzyńskim. Obaj jesteśmy po przejściach w życiu. Uważam, że tamto spotkanie było takim fundamentem tego, co dzisiaj jest w Zagłębiu, czyli takiej owocnej współpracy między trenerem a dyrektorem sportowym.

Więcej czasu miał Pan wtedy, kiedy był Pan trenerem czy teraz? 

- Więcej miałem, jak byłem trenerem, chociaż muszę powiedzieć, że zarówno trener, jak i dyrektor sportowy nigdy nie przestają myśleć o pracy. To jest coś takiego, że mózg się nigdy nie wyłącza. Ciągle zastanawiasz się nad tym, co można poprawić, co było dobre, co zrobić kolejnego dnia. Natomiast oddzielając te dwie funkcje uważam, że jako trener - Twoim zadaniem jest dbać o grupę, żeby wszystko funkcjonowało w niej jak należy, o wszystkie procesy wewnątrz, zrobić dobry trening, który rozwija każdego zawodnika i wygrać mecz. To są trzy główne obszary. Myśląc o grupie, mam na myśli zarówno zawodników, jak i sztab szkoleniowy, za który trener też jest odpowiedzialny.

- Natomiast jako dyrektor sportowy musisz ogarniać wszystko, musisz mieć zaufanie do trenera, musisz też w jakimś stopniu kontrolować to, jak pracuje, jak dobiera sztab, jaką strategię na dany mecz wybiera, z jakich zawodników korzysta. Oczywiście nie ingeruję w decyzje trenera, bo mam stuprocentowe zaufanie do tego, co robi. Ale to nie jest tak, że nie dopytuję. Czasami sam się zastanawiam, dlaczego taka, a nie inna decyzja i trener Ojrzyński chętnie odpowiada na moje pytania. 

- Jeśli chodzi o moje obowiązki, to ja zajmuję się dobieraniem odpowiednich zawodników, przedstawieniem ich trenerom, którzy następnie podejmują decyzję, co do ich przydatności do drużyny i naszego stylu gry. Prowadzę też negocjacje, dbam o dużo innych rzeczy związanych z zespołem i sztabem. Tego naprawdę jest bardzo dużo. Jest to bardziej czasochłonne niż zawód trenera, ale sam stres jest o wiele mniejszy, bo trener mecz przeżywa w inny sposób na ławce trenerskiej niż ja, jako dyrektor sportowy, obserwujący mecz z trybun. W związku z tym odszedł mi olbrzymi stres związany z prowadzeniem meczu i odpowiedzialność za 90 minut meczu ligowego bądź pucharowego.

Wspomniał Pan o tym, że nie przestaje Pan myśleć o pracy. Da się tak funkcjonować siedem dni w tygodniu po 24 godziny? 

- Ja cały czas mówię o takim obciążeniu układu nerwowego, o mózgu, o tym, że my ciągle myślimy. My śnimy o tym, my się budzimy w nocy, mamy mnóstwo nieprzespanych nocy. Ja wiem, że to jest szkodliwe. Dzisiaj wszyscy mówimy o kortyzolu, o wyrzutach nocnych, o trzeciej czy o czwartej, że człowiek się budzi i już jest gotowy do działania. Wiem, że to jest szkodliwe dla organizmu, natomiast taka jest nasza rzeczywistość. Odpowiedzialność za wyniki Zagłębia jest olbrzymia. My z trenerem Ojrzyńskim chcemy tego, żeby Zagłębie grało o wyższe cele niż to, co miało miejsce w ostatnim czasie.

- Powiedzieliśmy sobie, że jesteśmy tu po to, żeby Zagłębie grało lepiej niż miejsca w tabeli w ostatnich sezonach. Udało nam się tego dokonać w rundzie jesiennej, ale zdajemy sobie sprawę, że tabela jest bardzo spłaszczona. Sytuacja w Ekstraklasie jest taka, że Legia Warszawa jest na przedostatnim miejscu w tabeli. Widzew, który zrobił transfery za rekordową sumę w milionach euro w jednym okienku, także jest w dolnej części tabeli, ale te zespoły wcześniej czy później się odbiją. To, że my jesteśmy dzisiaj na piątym miejscu, nie oznacza, że się w jakiś sposób zachłysnęliśmy i myślimy, że my jesteśmy zespołem ze ścisłej czołówki. Możemy nim zostać, ale do tego jeszcze daleka droga. Piąte miejsce to też jest nagroda dla zawodników za ich trud, za ich wkład w to, co prezentowali na treningu. Dobrała się wyjątkowa grupa piłkarzy i sztabu, która nadaje na tych samych falach i myślę, że to widać na boisku. Wiem, że nie gramy pięknego futbolu, ale gramy bardzo skutecznie i pewnie w defensywie.

Oto sekret wysokiej formy Zagłębia Lubin. "Nie będę odkrywczy" 

Co wskazałby Pan za klucz do sukcesów Zagłębia w rundzie jesiennej? Co najbardziej poprawiliście? 

- Większa rywalizacja w formacjach ofensywnych. Nie będę odkrywczy, jeśli powiem, że przyjście Leonardo Rochy, Jesusa Diaza i Michalisa Kosidisa nam pomogło. Kuba Sypek dał większą rywalizację o miejsce w składzie. Kajtek Szmyt też jest zawodnikiem, który cały czas walczy o miejsce w składzie. On też jest po kontuzji, której doznał w zeszłym sezonie. Mateusz Wdowiak to mocny punkt zespołu, jeśli chodzi o doświadczenie. Rywalizacja jest dla nas motorem napędowym. Myślę, że to jest klucz do sukcesów w Zagłębie w rundzie jesiennej.

Czy zgodzi się Pan, ze stwierdzenie, że obecnie największą siłą Zagłębia jest ławka rezerwowych i głębia składu? Czy wskazałby Pan na inny aspekt?

- Liczebność kadry, tak bym to nazwał. Rzeczywiście jakościowo może nie ma super gwiazd w naszym zespole, ale wszyscy zawodnicy są wojownikami, którzy pracują o to, żeby grać w pierwszym składzie. Dla sztabu szkoleniowego posiadanie rozbudowanej kadry jest plusem. Natomiast dla działu, który się zajmuje finansami, utrzymaniem aż tylu zawodników, na pewno jest to związane z dużymi wydatkami. Niedługo poznamy nowy budżet drużyny. Zagłębie jest klubem, który ma budżet roczny od stycznia do grudnia, jako część spółki Skarbu Państwa, a nie tak jak pozostałe zespoły w Ekstraklasie - sezonowy, czyli od lipca do czerwca.

- W związku z tym, my cały czas stajemy przed wyzwaniem, w jaki sposób obniżyć koszty utrzymania pierwszego zespołu, bo one ze względu na tą liczebność są zdecydowanie za wysokie w stosunku do tego, co do tej pory działo się na boisku. Skoro mamy tylu piłkarzy, a zajęliśmy w zeszłym sezonie ostatnie miejsce nad kreską, to naturalnie, pojawiły się gdzieś kluczowe pytania, dlaczego przy takich nakładach jest tak, jak jest. Na szczęście ten zły okres jest już za nami. To piąte miejsce będzie dla nas wszystkich takim motorem napędowym do tego, żeby Zagłębie cały czas było gdzieś w górnej połowie tabeli i taki był nasz cel przed sezonem.

O Rochy i Diazie

Chciałam teraz zapytać o sytuację bardziej taką kontraktową niektórych piłkarzy. Leonardo Rocha i Jesus Diaz są wypożyczeni do końca sezonu 2025/2026. Według portalu "Transfermarkt" w ich kontrakcie jest wpisana opcja wykupu. Czy skorzystacie z niej? 

- Znaczy, Leo Rocha ma opcję skrócenia wypożyczenia, która jest po stronie Raków. Zdziwiłbym się, gdyby Raków nie skorzystał z opcji zawodnika, który strzelił tyle bramek dla nas, mając relatywnie mniej meczów niż wszyscy inni zawodnicy. Dlatego jako dyrektor sportowy też muszę liczyć się z tym, że w określonym terminie Raków poprosi nas o to, żeby skrócić to wypożyczenie. Nie ma takiej opcji przy Jesusie i Jesus na pewno będzie z nami do końca sezonu. Natomiast w kontrakcie Jesusa nie ma opcji wykupu. W ostatnim sezonie prowadziliśmy z Rakowem rozmowy chociażby w kwestii transferu Tomka Pieńko, czy teraz Rochy i Diaza. Jeżeli uznamy Jesusa za zawodnika, za którego warto zapłacić określoną kwotę, to na pewno dogadamy się z Rakowem.

Raków wysłał już jakiś sygnał, że będzie chciał skrócić wypożyczenie Leonardo Rochy?

- Gdyby trener Marek Papszun został w Rakowie do końca sezonu, to na pewno takiej opcji by nie było. Bo trener Papszun nie był zwolennikiem może nie tyle umiejętności Leo, tylko pewnych aspektów działań bez piłki. Leo jest specyficzny. Jest wysoki, nie jest typem takiego sprintera, który pressuje, zamyka linie podania i bardzo mocno angażuje się w grę defensywną, a takich napastników trener Papszun zawsze chce mieć u siebie. Mimo tego, że jestem życiowym optymistą, to zakładam, że w odpowiednim czasie Raków skróci wypożyczenie Rochy. Jeżeli tak się wydarzy, że Leo będzie musiał wrócić. Musiał, nie chciał, bo Leo chciałby zostać na pewno u nas. No to będziemy szukać wzmocnień na tej pozycji i po to mamy też i scouting, żeby w odpowiednim czasie położyć odpowiednie kandydatury do akceptacji mojej czy trenera, bo podejmujemy decyzje wspólnie z trenerem. Nasze decyzje muszą się jeszcze później spotkać z decyzją zarządu. Później zarząd rekomenduje do rady nadzorczej dane kandydatury, a rada nadzorcza zatwierdza lub odrzuca, biorąc pod uwagę naszą sytuację finansową.

Czyli jesteście przygotowani na scenariusz ze skróceniem wypożyczenie Rochy. 

- Wydaje nam się, że jesteśmy przygotowani. Ale trudno jest zastąpić takiego zawodnika, jak Leo mającego taki wpływ na zespół i na szatnię. Leo ma charakter, który bardzo nam się przydał, troszkę takiej południowej radości, takiego uśmiechu na ustach, nieszablonowości, ale przede wszystkim też bramkostrzelności. Wiadomo, że szatnia kocha zawodników, którzy dają punkty, zwycięstwa, premie. Leo jest takim piłkarzem. Dołączył do nas i spełnił nasze oczekiwania.

Leonardo Rocha to najlepszy letni nabytek Zagłębia?

- Myślę, że do meczu z Widzewem można było tak mówić. Natomiast w meczu z Widzewem trzy punkty dał nam Diaz. W meczu z Rakowem trzy punkty dał nam Sypek. To też przecież jeden z letnich nabytków. Transfery wpłynęły na wzrost rywalizacji i oto nam chodziło. O tą zdrową rywalizację dba trener i sztab. Zawodnicy odpowiednio motywowani przez sztab i trenera napędzają się wzajemnie. Tu nikt się nie obraża. Oczywiście ci, którzy nie grają mogą mieć jakiś żal o to, że nie są w pierwszej jedenastce, ale wchodząc na boisko niejednokrotnie przesądzają o losach meczów.

Kiedy Rafał Gikiewicz przechodził do Zagłębia Lubin, wydawało się, że będzie zastępcą kontuzjowanego Dominika Hładuna, ale tak sie nie stało. Jasmin Burić regularnie broni dostępu do bramki. Czy spodziewał się Pan nieco więcej po Rafale Gikiewiczu?

- Spodziewaliśmy się z trenerem takiej pięknej futbolowej historii, którą będziemy długo wspominać w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Wiedzieliśmy, że kontuzja Dominika Chładuna wiąże się z koniecznością przeprowadzenia transferu medycznego. Zostaliśmy tylko z Jasminem Buriciem. Adam Matysek, który jest nominalnie trzecim bramkarzem, również był kontuzjowany w tamtym czasie. Miał uraz mięśnia przywodziciela. Nie trenował ani nie występował w meczach drugiego zespołu. W związku z tym, zostaliśmy de facto tylko z Jasminem, z nikim innym. Musieliśmy przeprowadzić ten transfer medyczny, w jak najkrótszym czasie. Mieliśmy do wyboru dwóch kandydatów. Postawiliśmy na Rafała Gikiewicza. Wiedzieliśmy, że w starciu z Termalicą będzie bronił Jasmin Burić.

- W kolejnym meczu graliśmy z Widzewem w Pucharze Polski i oczami wyobraźni, liczyliśmy na to, że Gikiewicz będzie bramkarzem, który wyeliminuje swoich niedawnych kolegów. I do tego feralnego rzutu wolnego, który miał miejsce w doliczonym czasie gry, Giki bronił perfekcyjnie. Nie miał zbyt dużo pracy, ale to, co miał wybronić, wybronił. Jego gra nogami była na wysokim poziomie. Wszystko układało po naszej myśli do 112 minuty i rzutu wolnego Bartka Pawłowskiego. Dzisiaj określamy pobyt Gikiego nie przez to, co mogło się zdarzyć, tylko przez to, co się zdarzyło, czyli przez tą niefortunną interwencję w meczu pucharowym z Widzewem. Natomiast Giki ma swoją wartość. On na pewno to pokaże, bo jego wypożyczenie obowiązuje do końca sezonu.

- Nie wiemy jeszcze, jak to wszystko będzie się układało z powrotem Dominika Hładuna. Jeszcze nie wiemy, czy będzie gotowy na początek rundy wiosennej. Jeżeli nie zdąży się wyleczyć, to mamy dwóch najbardziej doświadczonych bramkarzy w lidze. Rywalizacja ta też napędziła Jasmina Buricia do tego, co dzisiaj pokazuje w bramce. Od kiedy Jasmin wszedł do bramki, zastępując kontuzjowanego Hładuna, nie dał nam absolutnie żadnej podstawy do tego żebyśmy wątpili w jego umiejętności, albo szukali na siłę miejsca dla Gikiego po to, żeby on się odkupił za ten mecz pucharowy. Jasmin broni pewnie. Z Jasminem wygrywamy, Giki wspiera Jasmina na ławce i w szatni, w związku czym ta rywalizacja napędza ich wzajemnie.

Takie są plany transferowe Zagłębia Lubin

- Nie chcę deklarować tego, ile transferów dokonamy. Jesteśmy pierwszy dzień po meczu z Rakowem, po tym fajnym zwycięstwie. Ja też cały czas pracuję nad tym, żeby jedna grupa zawodników, która nie mieści się nawet na ławce rezerwowych, żeby potrafiła odnaleźć się w innym miejscu, bo to też będzie dla nas korzystne. Mam na myśli rozwiązanie kontraktów. Wiem, że to jest bardzo trudne, ale moim zadaniem jest też to, żeby dobierać kadrę, która będzie nam się finansowo spinała. Mamy wytyczne, co do tego, w którą stronę powinniśmy zmierzać. Obecne koszty utrzymania pierwszej drużyny są zdecydowanie za wysokie. Będziemy musieli się rozstać z niektórymi piłkarzami już zimą. Rozstanie z pewną grupą zawodników da mi przestrzeń do tego, żeby kogoś pozyskać w zimę.

A ilu odejść możemy się spodziewać? 

- Jak liczę sobie tak optymistycznie to pięciu, natomiast wiem, że to optymizm. W kadrze są zawodnicy, którzy mają kontrakty, co najmniej do czerwca 2026 roku. To są zawodnicy, którzy zarabiają godne pieniądze. Nikt nie pójdzie w inne miejsce, które płaci zdecydowanie mniej niż zespół w Ekstraklasie. Zawodnicy i agenci chcą się rozstawać na określonych warunkach. Transfery lubią ciszę zarówno te przychodzące, jak i te wychodzące. W związku z tym na razie nie będę zdradzał nazwisk. 

- Mogę zdradzić, że mówimy o zawodnikach, którzy mają mniejszą liczbę rozegranych meczów. Oni mogliby zmniejszyć liczebność kadry i odciążyć nas finansowo. Obecnie mamy za dużo zawodników na kontraktach. Były one podpisywane dwa, trzy sezony temu. Oczywiście ja nie przekreślam celowości tych transferów, bo w swoim czasie byli to zawodnicy, którzy przychodzili do Zagłębia z nadzieją taką, że będą wzmocnieniem naszego klubu. Natomiast z różnych względów oni takimi stuprocentowymi  wzmocnieniami nie zostali i teraz dobrze byłoby, żeby się z nimi po prostu pożegnać. Chcielibyśmy dać im możliwość kontynuowania kariery gdzie indziej, a w ich miejsce pozyskać innych zawodników.

Na jakich pozycjach?

- Jak powiem na jakich, to wszyscy będą wiedzieć, o kogo chodzi. 

A ilu wzmocnień będziecie chcieli dokonać? 

- Jeżeli powiem, na jakich pozycjach szukamy wzmocnień, to wszyscy się dowiedzą, kogo szukamy. Ja cały czas podkreślam, że w naszym DNA jest bardzo dobra gra w defensywie. Poszukiwania zawodników do Zagłębia nie opierają się tylko i wyłącznie o skali talentu, umiejętności, ale muszą opierać się też i o cechy charakteru, o odpowiednie dane motoryczne do tego, żeby ten zawodnik u nas dobrze zafunkcjonował. Bo my nie szukamy na dzisiaj zawodnika, który przyjdzie do nas do nauki, bo my takich zawodników mamy u siebie w Akademii i w drugim zespole. Szukamy zawodników, którzy przyjdą do nas na określony czas i z miejsca dadzą naszej drużynie jakość. Jeżeli będziemy szukać kogoś bardziej doświadczonego, to nie będziemy oferować długich kontraktów.

Szukacie Polaków czy obcokrajowców?

- Najpierw szukamy piłkarzy w Akademii, to jest strategia naszego klubu. Później szukamy Polaków, ze względu na specyfikę miejsca, szatnię, i fakt, że chcemy, żebyśmy wszyscy mówili po polsku. Bardzo mocną stroną trenera Leszka Ojrzyńskiego jest motywowanie zawodników. Po angielsku to się nazywa "man to man management". W naszym języku łatwiej przekazać pochwały czy uwagi.

- Trzecia kategoria to jest obcokrajowiec z Unii Europejskiej, z paszportem Unii Europejskiej, bądź Ukrainiec, bo Ukraińcy są na tych samych zasadach, co zawodnicy z Unii, z doświadczeniem gry w Ekstraklasie. Przykłady takich transferów to Rocha, Diaz, Romek Yakuba z Puszczy Niepołomice. Nie zapominajmy o nim, bo mimo to, że nie strzelił bramki, w tych dwóch, trzech ostatnich meczach był bardzo blisko trafienia do siatki po fragmencie gry i osobiście żałuję, że nie ma chociaż tej jednej bramki po rzucie rożnym. Z pewnością i Michał Macek, trener od stałych fragmentów gry, też byłby bardzo szczęśliwy z tego powodu. Czyli trzecia kategoria to paszport Unii Europejskiej i doświadczenie w Ekstraklasie.

- Czwarta to jest zawodnik z Unii Europejskiej bez doświadczenia w Ekstraklasie i piąta kategoria to jest zawodnik spoza Unii Europejskiej, z krajów, które występują poza Unią. Mamy możliwość zakontraktowania zawodników spoza Unii Europejskiej, ale wiadomo też, że i scouting jest wtedy zupełnie inny i bariera językowa, bo bardzo często Ci zawodnicy mówią po hiszpańsku. U nas w szatni hiszpański nie jest wiodący. Pewnie Diaz i Rocha komunikują się w tym języku, natomiast żaden z członków sztabu nie porozumiewa się płynnie po hiszpańsku. Poza tym, ja i trener zawsze musimy mieć kontakt z zawodnikiem, nie chcemy porozumiewać się z nim przez tłumacza czy przez osoby trzecie. Zawodnik, który ma do nas przyjść, powinien porozumiewać się, co najmniej po angielsku, żeby łatwy był kontakt w przekazywaniu prostych informacji.

Co z przyszłością trenera Leszka Ojrzyńskiego?

Na konferencji prasowej przed meczem z Rakowem Częstochowa trener Leszek Ojrzyński został zapytany o swoją przyszłość. Zdradził, że żadnych rozmów jeszcze nie było, czy po starciu z Rakowem coś w tej kwestii się ruszyło?

- Nie. Jeszcze nie rozmawialiśmy. Trener po meczu z Rakowem wyjechał na krótki urlop. Natomiast trener jest skuteczny i jest osobą, która ma bardzo duży wpływ na to, co się dzieje w szatni, w zespole, na boisku i tutaj byłbym niespełna rozumu, gdybym nie brał pod uwagę trenera Ojrzyńskiego jako numeru jeden do prowadzenia drużyny w przyszłym sezonie. Natomiast codzienność moja i trenera jest taka, że my bardziej koncentrujemy się na zespole i na tym, co poprawić niż rozmawiamy o przyszłości trenera, ale tak jak mówię i to też oficjalnie może wybrzmieć, że trener Ojrzyński jest w tej chwili jedynym kandydatem do tego, żeby w kolejnych sezonach prowadził Zagłębie Lubin.

- Nie prowadziłem z nikim innym żadnych rozmów, mam stuprocentowe zaufanie do trenera. Poza tym Rada Nadzorcza, kiedy podpisywała ze mną umowę, zwróciła uwagę na to, że w zeszłym sezonie Zagłębie miało trzech trenerów i trzech dyrektorów sportowych. Oni oczekiwali tego, że my z trenerem tak się dogadamy, że na jednym bądź drugim stanowisku nie dojdzie do roszady. Oni chcą stabilizacji, spokoju i pewności tego, że w końcu trafili na ludzi, którzy będą dobrze wykonywali swoją pracę i dla których Zagłębie będzie czymś więcej niż tylko miejscem pracy.

A jakie sygnały wychodzą od trenera? Dobrze się tutaj czuje?

- Tak, tak. Będę rozmawiał z trenerem o jego przyszłości na zgrupowanie w Turcji. Któregoś dnia usiądziemy sobie przy kawce i porozmawiamy. Natomiast dzisiaj się cieszymy się z naszej obecnej sytuacji, liczby zdobytych bramek i liczby punktów. W związku z tym, tak jak powiedziałem, jestem uczciwy do bólu i cieszę się, że nie rozmawiałem i nie spotkałem się z żadnym innym trenerem. Przez głowę mi nie przeszło, żeby z kimkolwiek rozmawiać na temat zastąpienia trenera Ojrzyńskiego.

Zagłębie Lubin po raz kolejny poleci na obóz zimowy do Turcji. Skąd taka decyzja? Były jakieś inne kierunki brane pod uwagę?

- Kierunki pewnie by się znalazły, jakieś egzotyczne. Wiem, że Lech leci do Dubaju. Natomiast tradycją w Zagłębie jest to, że od kilku sezonów jeździmy w określone miejsce do Belek. Tam mamy bardzo dobre warunki treningowe, dobry hotel, dobre jedzenie. W tym roku ten sam operator przesłał nam ofertę. Wspólnie z kierownikiem i trenerem zdecydowaliśmy, że powinniśmy jechać w to samo sprawdzone miejsce.

Czy do kadry pierwszej drużyny na zgrupowanie w Turcji zostaną włączeni zawodnicy z Akademii?

- Jesteśmy po rozmowach z dyrektorem Krzysztofem Paluszkiem, z trenerem. Mamy plan, żeby zabrać ze sobą kilku piłkarzy z Akademii, ale najpierw musimy dograć szczegóły. Chodzi o liczebności kadry, o to, kto od nas odejdzie, kto do nas przyjdzie, ale też znalezienie miejsca dla młodych chłopaków, którzy pójdą w ślady Dziewiatowskiego, Popielca, Nowogońskiego, Reguły, Orlikowskiego, Matyska, Kocaby, Kolana, wymieniłem wszystkich wychowanków, którzy z nami trenują. Myślę, że dzięki temu ci chłopcy czują, że otrzymają swoją szansę. Jestem pełen podziwu dla trenera za wyjściowy skład w meczu z Rakowem Częstochowa. W pierwszym składzie wyszło pięciu naszych wychowanków. Kolan, Kocaba to już konie 21-letnie, a wszyscy o nich mówią, że są jeszcze młodzi. Do tego Reguła, Kocaba i Dziewiatowski. Dobrze, że trener nie boi się stawiać na młodych zawodników. Trener jest bardzo sprawiedliwy, konkretny. Każdy piłkarz wie, czego trener oczekuje od niego.

Kto z Akademii zasłużył na to, żeby otrzymać szansę?

- Dosłownie dwie godziny temu byłem na spotkaniu z dyrektorem Akademii. Rozmawialiśmy o grupie nazwisk, jeżeli będziemy wiedzieć o liczbie miejsc, jaką możemy przeznaczyć na Akademię, to później skonkretyzujemy tę rozmowę, ale bierzemy pod uwagę sześciu, siedmiu zawodników. Ale też nie zrobimy tak, że weźmiemy siedmiu zawodników, którzy do tej pory nie byli na treningach pierwszego zespołu. Ale nie zapominajmy o jednym. Jest jeszcze grupa młodych piłkarzy w pierwszym zespole, którą chciałbym wrzucić na głębszą wodę. Chodzi mi o wypożyczenie do polskiego klubu pierwszoligowego, żeby tam się ogrywali i łapali minuty. Mamy zresztą trzech zawodników na wypożyczeniach. Michał Matys w Stali Mielec, Szymek Karasiński w Ruchu Chorzów i Krzysiu Kolanko w drugoligowym Podbeskidziu Bielsko-Biała.

Wspomniani zawodnicy wypełnią swoje wypożyczenia?

- Najprawdopodobniej tak, bo po naszej stronie była możliwość skrócenia tych wypożyczeń. Na dzisiaj myślę, że nasza kadra jest na tyle liczebna, że dobrze będzie, jeżeli oni zostaną dalej w tych miejscach, w których są. Sporo jest piłkarzy, którym kończą się kontrakty z końcem czerwca 2026 roku. Według portalu "Transfermarkt" trzech zawodników posiada opcję przedłużenia umowy. Są to Tomek Makowski, Ludvig Fritzson i Luka Lucić.

Jak wygląda ich obecna sytuacja?

- Lucić ma, bo sam konstruowałem tę umowę i mamy określony czas na podjęcie decyzji. Ludvig Fritzson miał, ale ta opcja już minęła wcześniej. Kiedy Ludvig przychodził, od razu pojechał na zimowy obóz Zagłębia i chyba w jego kontrakcie była opcja przedłużenia do marca. Natomiast u Tomka Makowskiego, muszę sprawdzić. Wiem, że Tomkowi się kończy kontrakt. W dwóch ostatnich meczach zagrał bardzo dobrze, ale najpierw czekam na budżet na przyszły sezon, bo jesteśmy cały czas przed uchwaleniem budżetu. Taka jest specyfika naszego klubu, że czekamy na budżet, który wychodzi od naszego właściciela, czyli z KGHM. Niektórym zawodnikom w jakiś sposób daję do zrozumienia, że chcemy usiąść do rozmów, porozmawiać o przyszłości, o przedłużeniu kontraktu, natomiast też od wysokości budżetu będę warunkował to, na co nas będzie stać. Nie chcę, żeby w marcu, kwietniu trener odczuł to, że ci zawodnicy, którzy nie mają przedłużonych kontraktów w jakiś sposób, nie są już sercem w Zagłębiu. Ja chcę dać trenerowi możliwość tego, że będzie pracował z zawodnikami, którzy w Zagłębiu zostaną na dłużej.

To skąd Pan wie, na jakim pułapie może poszukiwać zawodników, kiedy budżet nie jest jeszcze ustalony?

- Bo mamy skonstruowany prebudżet, taki preliminarz, gdzie pewne rzeczy sobie zagwarantowaliśmy, że na transfery przychodzące będziemy mieć takie i takie środki, inne niż były w tym poprzednim budżecie. No i teraz czekamy na to, czy będzie on uchwalony w 100%, czy w 90%, czy w jakiejś mniejszej skali. Jaki był dla Pana najtrudniejszy moment w ostatnim półroczu? -    7 września, godzina 23.30. Negocjacje z Rakowem Częstochowa, przedłużające się, wymiany maili, nie wiem, co by było, gdyby wtedy był blackout w Polsce. Nie wyobrażam sobie tego, co by było w Lubinie, gdyby nam nagle zgasło światło. Losy piłkarzy ważyły się do ostatnich sekund, to był najtrudniejszy dzień, ale kapitalny dzień. Razem siedzieliśmy tego wieczoru właśnie w tym miejscu, w którym teraz jesteśmy, z prezesem i trenerem. Bardzo sie cieszyliśmy, kiedy nam się udało dopiąć wypożyczenia Diaza i Rochy.

- Musieliśmy ściągnąć dodatkowego napastnika, bo Kosidis mimo, że strzelił pięć bramek w pierwszych meczach,w tamtym momencie potrzebował do rywalizacji kogoś innego niż Arka Woźniaka. Z Rochą od dawna prowadziliśmy rozmowy. Sondowaliśmy możliwość jego wypożyczenia, wiedząc o jego sytuacji w Rakowie i odbyliśmy też takie fajne, nieformalne spotkanie. Także to nie było tak, że z "kapelusza" wyskoczył nam ten Rocha. Mogę zdradzić, że na transfer Rochy mocno naciskaliśmy na Raków przy negocjacjach kontraktowych Tomka Pieńki. Bardzo chcieliśmy go ściągnąć do siebie.

Dużo ofert spływa do Zagłębia za Marcela Regułę? 

- Nie, nie. Być może okno się jeszcze nie otworzyło. Natomiast ja też w prywatnych rozmowach wszystkim mówię, że teraz jest jeszcze za wcześnie, by Marcel odszedł z naszego klubu. Dla Marcela wszystko dzieje się w pieronującym tempie. To jest zawodnik, dla którego była to dopiero pierwsza runda w seniorach od A do Z. Liczba minut, które do tej pory rozegrał,  jest zdecydowanie większa niż we wszystkich poprzednich sezonach seniorskich w jego wykonaniu razem wziętych. Marcel musi nauczyć się odpowiednio szafować swoimi siłami, dbać o regenerację, odżywianie i dużo innych rzeczy. Uważam, że jest jeszcze za wcześnie na transfer Marcela do innego klubu ze względu na niego samego, nie na umiejętności piłkarskie, ale na przystosowanie się do dorosłego życia.

Jakie są Pana cele na rundę wiosenną?

- Górna połowa. Nasz cel się nie zmienił. My jeszcze go nie zrealizowaliśmy, bo my nie powiedzieliśmy, że chcemy być po rundzie w pierwszej, w górnej połowie, tylko na koniec sezonu. Na koniec sezonu chcemy tam być. Gdyby ten sezon nie był tak szalony, to pewnie powiedziałbym, że mamy bardzo duże marzenia, ambicje i chcemy grać teraz o to, żeby nie wypaść z piątki, natomiast sezon jest nieprzewidywalny. Nikt przed sezonem nie spodziewał się tego, że Legia będzie w dolnej części tabeli. Pięć remisów Wisły Płocka w ostatnich pięciu meczach daje jej fotel lidera, w związku z tym spłaszczenie tabeli jest na tyle duże, że raczej podchodzimy do tego wszystkiego spokojnie.

ROZMAWIAŁA KAROLINA KUREK

Sprawdź
Sprawdź
Sprawdź
Sprawdź

Ekstraklasa Transfery piłkarskie, plotki transferowe Zagłębie lubin Ekstraklasa Piłka nożna Rafał Ulatowski Rafał gikiewicz Leonardo Rocha Jesus Diaz Marcel Reguła

Komentarze użytkowników