
Trener Legii Warszawa, Edward Iordanescu wyraził swoje niezadowolenie z pracy sędziego Jarosława Przybyła podczas meczu Legii z Rakowem. Szkoleniowcowi "Wojskowych" chodziło o niezrozumiałe podyktowanie rzutu wolnego i karnego dla Rakowa.
Edward Iordanescu nie zgadza się z decyzją sędziego
W sobotnim meczu 9. kolejki PKO BP Ekstraklasy Legia Warszawa zremisowała na wyjeździe z Rakowem Częstochowa 1:1. Wynik spotkania otworzył Petar Stojanović. Tuż przed wejściem do szatni Raków doprowadził do wyrównania w kontrowersyjnych okolicznościach. Gospodarze otrzymali rzut wolny za przewinienie Steve'a Kapuadiego na Franie Tudorze.
Po tym stałym fragmencie gry sędzia Jarosław Przybył w polu karnym Rakowa doszło do starcia w powietrzu Zorana Arsenicia z Petarem Stojanoviciem. W jego efekcie piłka trafiła w rękę napastnika Legii. Rozjemcy z wozu VAR zaprosili Przybyła do monitora, a ten po obejrzeniu powtórki podyktował jedenastkę dla Rakowa, którą na gola zamienił Ivi Lopez. Decyzji arbitra nie potrafił zrozumieć Edward Iordanescu.
"Nasze intencje były w pełni skoncentrowane na tym, żeby tu przyjechać i zgarnąć trzy punkty. Jest to mentalność, nad którą pracujemy codziennie na treningu i uważam, że zasłużyliśmy na zwycięstwo. Uważam, że w pierwszej połowie na boisku była tylko jedna drużyna. Z pełnym szacunkiem dla Rakowa, który jest na pewno bardzo mocną drużyną, z piękną historią. Drużyna, która zrobiła świetne rzeczy w przeszłości. Ale my mieliśmy przewagę, mieliśmy dobre posiadanie piłki, mieliśmy sytuacje, strzeliliśmy w słupek, zdobyliśmy bramkę. Mieliśmy kontrolę, przejęliśmy środek boiska. Byliśmy drużyną, która w większości czasu grała w ataku pozycyjnym. Ale zostawmy to. Uważam, że w pierwszej połowie powinniśmy zamknąć to spotkanie" - zaczął trener Legii na konferencji pomeczowej.
"A teraz przychodzi moment, o który pan zapytał. Moim zdaniem w starciu Kapuadiego z Tudorem nie było faulu. Rzut wolny, po którym doszło do sytuacji w polu karnym, w ogóle nie powinien zostać odgwizdany. Gdy zawodnik wyskakuje w górę, nie mając oparcia w nogach, wystarczy minimalny kontakt, by stracił równowagę i pozycję. Obejrzałem tę sytuację dwadzieścia razy i wciąż nie potrafię znaleźć logicznego uzasadnienia dla decyzji arbitra. Natomiast nie mogę tego zrobić. Nie rozumiem tego. Nie chciałbym rozmawiać już o tych sędziach. Ale już też mam nadzieję, że nie będę o tym rozmawiał w przyszłości. Dzisiaj uważam, że zasłużyliśmy na zwycięstwo i nie ma, co ukrywać - ten moment był bardzo ważny dla przebiegu tego spotkania" - zaznaczył.
"Teraz przejdę do drugiej połowy. Inaczej jest rozpocząć drugą połowę przy wyniku 1:0, a inaczej przy 1:1. Szczególnie, kiedy traci się gola w takich okolicznościach, jak my go straciliśmy. W szatni zobaczyłem dużo frustracji, smutki i takiego zwątpienia. Staraliśmy się zapomnieć o tym momencie i pchnąć tę grę do przodu. Ale w drugiej połowie trudno było złamać Raków. Dobrze oni poruszali się po boisku i mieli dużą intensywność. Chciałbym, żeby wszyscy zrozumieli, że nie jest trudno tworzyć sytuacje bramkowe, ale mieliśmy pełną kontrolę. Być może Raków miał kilka szans i kontrataków. Dlatego jestem smutny, bo myślę, że po tym, co zaprezentowaliśmy na boisku powinniśmy zdobyć trzy punkty. Ale rzeczywistość jest taka, że mamy dwa punkty mniej i musimy wrócić do domu i przygotować się do kolejnego spotkania" - dodał.
Ekstraklasa Legia warszawa Rakow czestochowa Ekstraklasa Edward Iordanescu Piłka nożna Petar Stojanovic Ivi lopez Zoran Arsenić